niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 3

Przede mną, na moich kanapach w salonie siedzi banda chłopaków, którzy wlepiają wzrok w moją osobę. Szlak! Na śmierć zapomniałam o tym, że mają pojawić się nowi klienci mojego ojca na kolacji. Przemykam szybko wzrokiem po wszystkich, widzę jak moja matka robi się czerwona ze wstydy, a może gniewu? Ojciec wydaje się być nie wzruszony. No i są jeszcze oni.. Jeden kolorowe włosy, żenada, właściwie tego nie da się nazwać włosami to jest szopa. Drugi.. Czarne ulizane włosy i nos jak kartofel. Przykre, ale prawdziwe. Trzeci, blondyn, jakby, cóż z odrostami? Pewnie farbowany. Z kolczykiem w dolnej wardze i wielkimi niebieskimi oczami. Nie powiem bo jego spojrzenie hipnotyzowało, ale co z tego, skoro był kolejną rozkapryszoną gwiazdką? No i ostatni.. O fuck! To ten sam natrętny koleś z centrum handlowego. Stał za raz za moją młodszą siostrą i z wielkim bananem na twarzy przyglądał się mnie, zmokłej kurze. Miałam powiedzieć coś w stylu „co się gapisz kretynie, mam coś między zębami?” ale przecież matka z ojcem by mnie zabili chyba. Więc zebrałam resztę sił w sobie i powtórzyłam tylko:
- Już jestem, złapał mnie i Leil deszcz po drodze i trochę zmokłyśmy - moja rodzicielka już masowała opuszkami palców swoje skronie, czułam, że opanowuje swoje emocje.
- Idź się przebiera, bo się przeziębisz - powiedział ojciec.
Jaki on się troskliwy zrobił, prychnęłam w myślach.
- Wezmę jeszcze szybki prysznic - dodałam na odchodnym i biegiem ruszyłam w stronę schodów po drodze zdejmując przemoczone trampki.
Weszłam do swojego pokoju, włączyłam wieżę i puściłam play listę. Z głośników wydobył się głos Charlie'ego Puth'a w piosence "One call away". Weszłam do łazienki. Zostawiłam drzwi otwarte, bo przecież i tak nikt nie wchodzi do mojego pokoju. Zdjęłam z siebie mokre ciuchy i wrzuciła je do pralki. Nastawiłam pranie, a sama weszłam do kabiny i odkręciłam wodę mocząc się od głowy do stóp. Niby mamy gosposię, ale lubię panią Lucy, więc pomagam jej i odejmuje obowiązków, poza tym nie lubię jak ktoś rusza moje rzeczy. Nucąc pod nosem, pośpiesznie się umyłam, następnie zakręciłam wodę i wyszła na kafelki. Wytarłam się, nabalsamowałam ciało olejkiem cytrusowym i z białej komody wyjęłam swój czarny komplet bielizny. Rozczesałam włosy i nieco je podsuszyłam. Pomalowałam rzęsy pogrubiającym tuszem i zrobiłam jeszcze czarne kreski czarnym  eyeliner’em. Zostawiła wilgotne opadające na moje ramiona i wróciłam do swojego pokoju. Przy ścianie z moimi zdjęciami stał on.
- Nie nauczono Cię, że do cudzych pokoi się nie wchodzi? - zapytałam stając koło szafy.
- Przepraszam – rzucił przez ramię nawet się nie oglądając – szukałem łazienki.
- Yhm – mruknęłam wyjmując jeansy i biały top na ramiączkach – i przypadkiem trafiłeś do mojego pokoju.
- Możesz wierzyć lub nie, ale naprawdę tak było – odwrócił się w moją stronę i posłał mi swój szeroki uśmiech, ukazując dołeczki w policzkach, zawsze mi się podobały, ale to nie zmienia faktu, że nienawidzę facetów. Na moje szczęście miałam już ubrane spodnie i właśnie przekładałam przez szyję koszulkę.
- Co się tak gapisz? – pytam wstając z łóżka.
- Nic – mówi wciąż się na mnie patrząc.
Przewracam oczami i kieruje się do drzwi.
- Dlaczego mnie okłamałaś w centrum?
- Nie okłamałam – odpowiadam spokojnie krzyżując ręce na piersiach i staje w drzwiach.
- Powiedziałaś, że nazywasz się Victoria.
- Bo nie miałam ochoty z Toba rozmawiać, tak trudno zrozumieć? – powiedziałam zniesmaczona tą rozmową.
- Podoba mi się w Tobie to, że nie latasz za mną jak banda moich fanek – uśmiechnął się szeroko odsłaniając równy rząd białych zębów.
- To ty chciałeś być gwiazdą – prychnęłam – coś za coś.
I bez słowa wyszłam z pokoju, wiedziałam, że wyjdzie za mną, to by było nie na miejscu gdyby został na moim terytorium sam.
Weszłam do salonu, a on zaraz za mną.
- Nelly, chodź pomóż mi nakryć do stołu! – usłyszałam głos swojej rodzicielki z kuchni.
Niewierze, że moja matka coś ugotowała. Nie twierdzę, że źle gotuje, bo akurat do tego ma rękę, ale ona nigdy nie ma na to czasu. Skierowałam się w tamtym kierunku bez żadnych dyskusji, dzisiaj zrobię wszystko byle by tylko jak najmniej czasu spędzić z tymi matołami. Dobra, trochę jestem nie fair, bo z góry mówię, że każdy to skończony palant, ale nie mam ochoty ich poznawać.
- Pomogę Ci – usłyszałam za plecami głos tego natrętnego pajaca.
- Nie dzięki poradzę sobie – odparłam – jestem dużą dziewczynką – dodałam już z ironią.
- Nie spławisz mnie tak łatwo – powiedział w ogóle nie zwracając uwagi na to co mówię.
Westchnęłam i zaczęłam rozkładać przygotowane talerze. A on szedł w drugą stronę i rozkładał sztućce. Ignorowałam go, a raczej starałam się, ale czułam jego natrętny wzrok na sobie, co mnie wkurzało. Yghy! Gdybym mogła już dawno rwałabym swoje włosy z głowy, no ale On patrzy, cały czas! A może by tak rzucić jednym talerzem, przez pomyłkę w niego?
- Dlaczego taka jesteś dla mnie? – zignorowałam jego pytanie – nawet mnie nie znasz.
- Czemu Cię to interesuje? – podniosłam na niego wzrok.
- Bo Cię lubię – powiedział z uśmiechem.
- Nie można kogoś lubić, jeśli nawet się go nie zna – odparłam poirytowana.
- Fakt – powiedział marszcząc czoło i nad czymś się zastanawiając – ale czuję, że mogę Cię polubić – dodał po chwili z uśmiechem.
- Co nie zmienia faktu, że ja Ciebie nie polubię – odparłam wracając do nakrywania i nie patrząc już na niego.
Przez chwile panowała cisza.
- Czy ty się uśmiechasz? – zapytał, a ja miałam ochotę skoczyć z mostu w tej chwili, dlaczego ja nie panuję nad tym w takich chwilach?
- Nie – odparłam.
- Kłamiesz – zaśmiał się tak zabawnie przy tym marszczysz nos.
Przewróciłam oczami i ruszyłam dalej. W końcu na drodze stanął mi on.
- Jestem Ashton – podał mi rękę – zabawny, szalony, z poczuciem humoru i przystojny, no i będę Ci się śnił po nocach – jego szeroki uśmiech sprawił, że nie mogłam powstrzymać swojego.
- Jej! – pisnął radośnie – to już drugi raz! Udało mi się! Znowu się uśmiechnęłaś – kretyn pomyślałam.
 Wyminęłam go.
- A więc Victorio – zrobił to celowo.
- Zabawne wiesz – skrzywiłam się
- Wiem – wyszczerzył się  - a więc co z tą kawą na którą mieliśmy iść razem? – zapytał idąc za mną, jak jakieś sumienie.
- Daj mi spokój, nie rozumiesz prostego słowa nie?
- Daj spokój, co Ci szkodzi? Daj się namówić, proszę  - powiedział słodko.
Uśmiechnęłam się miło:
- A wiesz co?
- Tak? Zgadasz się?
- N – I – E – przeliterowałam i wyszłam z jadalni wołając do mamy – Skończyłam.
- Dobrze za raz siadamy do stołu zawołaj wszystkich – zawołała.
Westchnęłam i weszłam do salony.
- Mama mówi, że zaraz będziemy jeść, prosiła, żebyśmy zajęli miejsce przy stole – spojrzałam na wszystkich, dopiero teraz dostrzegłam mężczyznę w wieku mojego ojca, mniej więcej, zapewne to ich menadżer, musiał przyjść jak brałam prysznic.
- Dobrze – odparł mój ojcec – Adam poznaj moją straszą córkę Nelly, Nelly to jest Adam, menedżer chłopaków.
- Miło mi – uścisnęłam mu rękę, miał pewny uścisk dłoni.
- No Antonio musze przyznać, że Twoja córka jest równie piękna co Twoja żona, pewnie nie jeden chłopak się za nią ogląda – powiedział już do mojego ojca, ale cały czas patrzył na mnie.
- Dziękuje – odparł mój ojciec – różnie bywa, ale w ostatnim czasie nikogo nie ma, wcześniej Nelly była związana z jednym z członków poprzedniego zespołu, którego zajmowałem się ochroną.
Halo ludzie! Ja tu jestem, nosz kurde czy każdy musi rozmawiać na mój temat? Nie mają lepszych tematów do rozmów tylko moje życie prywatne? Coś tu jest nie halo.
- Co się stało, że nie są już razem? – zapytał Adam.
- Tato – powiedziałam z naciskiem – mama woła na kolacje.
Ojciec na mnie spojrzał, a ja spojrzałam na niego wzrokiem błagającym aby przestał, zapomniałam o najważniejszym. To mnie obwiniał o rozpad naszego związku. To ja byłam winna, bo dla nich ten związek był idealny.
- Cóż wiesz jak to jest Adamie, dziewczyny w tym wieku same nie wiedzą czego chcą – odparł wstając.
To był jak cios z otwartej ręki prosto w policzek.
- A teraz chodźmy, Paula nie lubi czekać na innych – zaśmiał się.
- Kobiety – dodał i zniknęli za drzwiami.
Stałam tak i ze wszystkich sił powstrzymywałam łzy. Wzięłam głęboki oddech, wytarłam spływającą po moim policzku, pojedynczą łzę i odwróciłam się. Stał za mną i mi się przyglądał. Milczałam. Bałam się, że coś zauważył. Bez słowa ruszył w moim kierunku. Stanął naprzeciwko, bałam się, że zapyta o cokolwiek, a ja będę musiała odpowiedzieć, wiedziałam, że wtedy się zorientuje, że coś jest nie tak. Nie chciałam litości i troski. Chciałam być sama. Oblizał swój kciuk i zbliżył go do mojego policzka, odsunęłam się.
- Poczekaj, rozmazałaś się trochę – już się nie ruszyłam i pozwoliłam mu zetrzeć rozmazany tusz – już.
Nie byłam w stanie wydusić słowa, po prostu skinęłam głową.
- Chodź – powiedział, przepuszczając mnie przodem.

Weszliśmy do jadalni, były tylko dwa wolne miejsca. Koło siebie, a co to oznaczało? Musiałam siedzieć koło niego.

Zgodnie z obietnicą jest :) mam nadzieje, że warto było to napisać i ma kto to przeczytać :) Jeśli tak, to proszę zostaw komentarz na temat tego co o tym myślisz :) Dziękuje Miłego dnia/wieczoru/snu ^^

niedziela, 15 listopada 2015

Ogłoszenie!

Wiem, dawno mnie tu nie było... szczerze? Zapomniałam? Sama nie wiem... ktoś chyba mi powiedział, że to beznadziejne... więc dałam sobie spokój... dzisiaj z ciekawości weszłam... nie sądziłam, że ktoś czytał to... A jest ktoś jeszcze? Jeśli tak chętnie do tego wrócę.. już od jakiegoś czasu się nad tym zastanawiałam.. ale jakoś tak.. no sama nie wiem... Ktoś jeszcze w ogóle tu zagląda? Jeśli tak, zacznę z tym od nowa.. potrzebuje nowego kopa.. Ostatnio ze wszystkim zawalam :( Jeśli ktoś tu jeszcze czasem zagląda dajcie mi jakiś znak.. Przepraszam was :(

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 2

Siedzieliśmy przy jednym ze stolików w tej jakże ekskluzywnej restauracji.
Właśnie zamówiliśmy jedzenie, kelner odszedł. Mama już otworzyła buzię w celu powiedzenia pewnie tego z jakiego powodu tu jesteśmy, kiedy odezwał się mój telefon.
Spojrzałam na wyświetlacz, dzwoniła Leila. Na śmierć o niej zapomniałam.
- Muszę odebrać. - powiedziałam podnosząc się.
- Nie ma mowy! Siadaj. - nakazała moja rodzicielka tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. - przerwała mi.
Westchnęłam. Wiedziałam, że nie mam z nią żadnych szans. Odrzuciłam kolejne połączenie. Dyskretnie pod stołem zaczęłam wystukiwać wiadomość, ale nim zdążyłam ją wysłać to ja dostałam notkę.
                                                                                
Nadawca: Leil <3
Odbiorca: Ja

Gdzie ty do cholery jesteś?

Kliknęłam wyślij i spojrzałam w górę, aby uniknąć podejrzeń.

Nadawca: Ja
Odbiorca: Leil <3

Przepraszam na śmierć o Tobie zapomniałam. Jestem na obiedzie z Rodzicami. Ojciec ma coś ważnego do powiedzenia. Pewnie kolejna durna gwiazdeczka do ochrony... Przepraszam :*

Poczułam wibrację i spojrzałam na wyświetlacz.

Nadawca: Leil <3
Odbiorca: Ja

Wisisz mi duże ciasto z kremem!

Uśmiechnęłam się dyskretnie i schowałam telefon. Gdzie? Skoro mam sukienkę a torebki brak? Proste. Do buta.
- Tata ma dla was wiadomość. - powiedziała z uśmiechem nasza matka popijając kieliszek białego wina.
Fuuu... jak ona to może pić? Nie wiem.
- Jaką? - zapytałam udając, że mnie to obchodzi.
- Będę współpracować z młodym zespołem, który dopiero wybija się w górę, ale już ma niezłe dochody.
Cały ojciec tylko o kasie. Ehhh...
- Naprawdę? - pisnęła mała.
- Tak. - zaśmiał się.
- Kto to? Kim oni są? - pytała z entuzjazmem.
- Tego wam nie powiem. - wydała z siebie jęk zawodu. - Dowiecie się później, przyjdą do nas na kolacje..
- Jej! - pisnęła radośnie.
Serio? Co w tym takiego fajnego? Jakaś banda cholernych gwiazdeczek będzie siedzieć z nami przy jednym stole. A ja będę musiała się sztucznie uśmiechać. Yghy! Mam tego po dziurki w nosie.
- Państwa zamówienie. - wybawił mnie kelner, miałam ochotę jak najszybciej wrócić do domu i zdjąć ta głupią sukienkę.

***

Wykręciłam numer swojej przyjaciółki. Włączyłam na głośnik i zaczęłam się przebierać.
- Halo? - odezwał się melodyjny głos czarnej.
Czemu czarna? Raz tak strasznie ubrudziła się węglem, że nie mogła się do czyścić.
- Chyba wiszę Ci Ciastko. - powiedziałam kiedy pozbywałam się sukienki, co przyniosło mi trochę kłopotów.
- Za 20 minut w Cupe Cafe. - pisnęła radośnie.
Cała Leila, uwielbia jeść słodycze a i tak nic jej nie szkodzi na figurę. Już z uśmiechem założyłam jeansy i koszulkę z napisem "FUCK YOU!". Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół i zawołałam.
- Wychodzę.
I nim zdążyli coś powiedzieć, w mgnieniu oka znalazłam się za drzwiami. Założyłam słuchawki na uszy z których rozległy się pierwsze dźwięki piosenki "Blame It On The Girls" Patrzyłam cały czas przed siebie, nawet na chwile nie spuszczając wzroku w dół.
Widziałam i czułam wzrok innych na sobie. Oskarżycielski. Dlaczego? Bo zostałam publicznie oskarżona o zdradę. A przecież to ja byłam tą osobą, która została skrzywdzona. To ja cierpiałam i płakałam po nocach, ale na moją matkę nie miałam co liczyć. Ponieważ i oni obwiniali mnie za rozpad tego jakże idealnego związku. Już po jakiś 20 minutach drogi jestem w kawiarni, w której umówiłam się z moją przyjaciółka. Wchodzę do środka, i od razu w oczy rzuca mi się kobieca postać, która siedzi w rogu i zajada się kremem z ciastek.
- Nareszcie! – burczy z pełną buzią.
A ja siadam naprzeciwko i wybucham śmiechem.
- Widzę, że już zamówiłaś.
- Czekałam na Ciebie całe 5 minut, mogłam umrzeć z głodu. – mówi całkiem poważnie.
- Aha, no tak rozumiem. – powstrzymuje śmiech.
- Spokojnie nie masz się o co martwić ty płacisz. – podaje mi rachunek.
A ja kłade go obok i patrzę na dziewczynę.
- Dobra mów teraz o co chodzi. – patrzy na mnie a z kolejnego ciastka, palcem wygrzebuje krem.
Westchnęłam.
- Mam dość tej cholernej pracy ojca. – nie odzywała się tylko słuchała dalej. – Znowu jakieś cholerne gwiazdeczki będą pałętać się po naszym domu dość często.
- Ale kto?
- Nie wiem, tego nam nie powiedzieli.
- Aha.
- Nie wiem czemu do cholery robią z tego taką tajemnicę, powiedzieli tylko, że to jakiś młody zespół, który dopiero się wybija w górę.
- Może jakieś ciacha. – oblizała dolna wargę z głupimi uśmieszkiem.
- Leil wiesz doskonale, że nie interesują mnie faceci, są zwykłymi dupkami.
- Dobra, koniec idziemy na zakupy. – podniosła się z uśmiechem
Podnoszę rachunek i otwieram go.
- Ile? – krztuszę się śliną widząc świstek.
Brunetka wzrusza tylko ramionami z niewinnym uśmiechem.
- 30 dolców za same ciastka?! – patrzę na nią z otwartą buzią.
- Ej no wodę jeszcze zamówiłam. – pokazuje pustą szklankę.
- Zabiję Cię kiedyś. – marudzę pod nosem wyciągając kasę z portfela.
Kładę pieniądze na stoliku.
- I tak mnie kochasz. – chichocze.
- Chodź już. – marudzę.
Wychodzimy na zewnątrz i kierujemy się w stronę centrum.

***

Wchodzę do domu.
- Już jestem! – wołam.
- Nelly chodź tu. – woła moja matka.
- Za raz tylko się przebiorę. – krzyczę kierując się na schody.
Jestem całą przemoczona, w drodze z centrum, mnie i moją przyjaciółkę złapał deszcz. Obie przemokłyśmy do suchej nitki, ale nawet to nie mogło zepsuć nam tak dobrego humoru.
- Nelly chodź szybko! – woła uradowana dwunastolatka, która łapie mnie za rękę i ciągnie do salonu.
- Suzi nie ciąg mnie, muszę się przebrać. – śmieje się kiedy dziewczynka wciąga mnie do pokoju.
- Nelly!? – moja rodzicielka jest zaskoczona. – Co Ci się stało?
- Złapał mnie deszcz. – mówię podnosząc wzrok z mojej siostry i zamieram…



No i udało się! :3 Napisałam nareszcie! ^^ Co prawda krótki, ale jej jest co nie? xd Jej zmotywowała mnie pewna adminka ;) Dziękuję! Czekam na komentarze. Dobranoc ;3 bądź miłego dnia ^^


czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 1

Szłam przez galerię, w jednej ręce trzymałam książkę, którą dopiero co kupiłam. W drugiej zaś kubek z kawą. Studiowałam słowo za słowem, nie mogąc się oderwać choćby na chwilę.
- Suzi nie oddalaj się ode mnie! - zawołałam gdy usłyszałam jej entuzjastyczny okrzyk, ale nie podniosłam głowy do góry, aby na nią spojrzeć.
Suzi to moja młodsza siostra, która ma 12 lat i jest bardzo inteligentna, ale raczej nierozsądna. Kocham ją, choć czasem mam ochotę ją udusić jak szczura.
Idąc nie zauważyłam, że na mojej drodze jest ławka.
- Cholerna ławka! - warknęłam pod nosem
Za raz, przecież w tej części nie ma tych cholernych kawałków drewna.
- Przepraszam. - usłyszałam nad sobą.
Spojrzałam do góry, ktoś wyciągnął w moją stronę rękę.
Chwyciłam za nią i jednym sprawnym ruchem zostałam postawiona na nogi.
- Nic Ci nie jest? – zapytał chłopak.
- Nie. – warknęłam.
- Wiesz Twoje ciuchy są raczej w nie za dobrym stanie. – powiedział powstrzymując śmiech. – Może daj mi je, oddam do pralni.
- Nie dzięki. – warknęłam. – Jeśli liczysz na to, że się przed Tobą rozbiorę, to sorry pomyliłeś adres.
- Źle mnie zrozumiałaś. – zaśmiał się.
- Doprawdy? Mniejsza o to. – mruknęłam i zaczęłam rozglądać się za moją książką.
- Czego szukasz? – na jego ustach gościł szeroki uśmiech.
- Nie twój biznes. – mówiłam cały czas takim samym obojętnym tonem.
- Cholera no! – mruknęłam pod nosem.
- Tego szukasz? – spojrzałam na chłopaka, który trzymał moją nowiutką książkę, ale już nie była nowa.
- Cholera moja nowa książka. – wyrwałam mu ją i spojrzałam na zniszczoną okładkę.
Halo koleś! Czy ty jesteś ślepy nie widzisz, że nie mam w ogóle ochoty z Tobą rozmawiać.
 - Przykro mi z powodu twojej książki.
- Gówno mi z tego przykro mi. - warknęłam.
- Może dasz się gdzieś zaprosić w ramach przeprosin? - uśmiechnął się.
O jakie to słodkie, błeee, za raz się porzygam.
- Nie dzięki. - warknęłam i
 ruszyłam przed siebie.
Poczułam uścisk na swoim nadgarstku.
- Powiesz mi jak masz na imię.
- Victoria. - uśmiechnęłam się do niego słodko.
Ta powiedziałam to żeby dał mi spokój.
- To może teraz dasz się namówić na kawę.
- Sorry nie pije kawy. - burknęłam.
- Lody?
- Nie lubię.
- Ty nie wiesz kim jestem? - zapytał.
Spojrzałam na niego.
- A powinnam? - podjęłam tą samą grę co on.
- Na prawdę nie wiesz kim jestem? - zapytał wymachując rękami.
- Nie. - przewróciłam oczami i nagle mnie olśniło, chłopak wykonywał ruch jakby grał na perkusji.
- Czekaj. - spojrzałam na niego i właśnie sobie uświadomiłam skąd go kojarzę. - Wisisz na ścianie w pokoju mojej siostry.
- Jezu jesteś jakąś seryjną morderczynią? - spojrzał na mnie udając przerażenie.
- Idiota. - mruknęłam pod nosem. - Na plakatach! - przewróciłam oczami a on się uśmiechnął, czy on ma coś z głową? - Jesteś Luke? - podniosłam brew do góry.
- Ashton, Luke ma inne włosy. - powiedział a ja przewróciłam oczami.
Co mnie obchodzą jego włosy? Ludzie mam lepsze rzeczy do robienia niż słuchanie o czyiś włosach, no chyba, że chodzi o moje.
- To jak dasz się gdzieś zaprosić? - zapytał z uśmiechem.
- Sorry ale trochę się spieszę. - powiedziałam.
- To może dasz mi swój numer? - wyciągnął telefon z kieszeni.
- Nie rozdaje obcym kolesiom swojego numeru. - powiedziałam szybko.
- W takim razie dam Ci swój. - spojrzał na mnie. - Dasz telefon?
- Sorki zostawiłam go w domu. - wzruszyłam bezradnie ramionami.
Chłopak sięgnął do kieszeni i wyciągnął mały papierowy kartonik.
- Masz moją wizytówkę. - podał mi ją z szerokim uśmiechem.
- Taa dzięki. - wrzuciłam ją do kieszeni.
Co za koleś... nie rozumie, że nie jestem nim zainteresowana? Halo no ludzie! Jestem dla niego chamska i wredna, a on dalej swoje. Typowy facet nie rozumie słowa "NIE".
- To cześć. - rzuciłam na odchodnym.
Odnalazłam moją siostrę, oczywiście była w sklepie z zabawkami.
- Suzi musimy iść już, rodzice już pewnie wrócili.
Dwunastolatka wydała z siebie jęk niezadowolenia.
- Pospiesz się! - ponagliłam ją.
Dwunastolatka na reszcie zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem.
- Co Ci się stało? - zapytała z przerażeniem.
- Nie ważne, chodź bo muszę jeszcze wstąpić do księgarni.
- Przecież dopiero tam byłyśmy.
- Tak wiem, ale to nie moja wina, że jakiś baran zniszczył moją książkę. - mruknęłam pod nosem.
Dziewczynka spojrzała na mnie przerażona.
- Chodź. - powiedziałam wychodząc ze sklepu.
Po 15 minutach siedziałyśmy z Suzi w taksówce. Wybrałam numer mojej przyjaciółki.
- Hej Leil ( Lejl ) właśnie wracam do domu, bądź u mnie tak za 30 minut. - powiedziałam kiedy odebrała. - No pa. - rozłączyłam się.
Moja siostra patrzyła na mnie.
- Coś nie tak? - zapytałam.
- Nie tylko śmierdzisz kawą.
- Dzięki. - burknęłam.
Oparłam się o szybę i zaczęłam obserwować przechodnich. W Nowym Yorku codziennie przemieszcza się milion ludzi. To jest jeden z plusów tego miasta, bo przynajmniej nie wszyscy wiedzą o Tobie wszystko, jak w mniejszych miasteczkach, tutaj 3/4 nie ma pojęcia o moim istnieniu. No dobra trochę mniej, połowa ludzi zna mnie z Baru Kill Bill.
Taksówka zatrzymała się przed naszym domem, hmmm... jaki on jest? Duży, jeśli nie powiedzieć ogromny. Przypomina jeden z tych w programach o gwiazdach. Do tego mamy basen na zewnątrz a drugi w środku. No ale czego się spodziewać, skoro mama jest prezenterką telewizyjną a tata? Ma własną firmę ochroniarską, pracuje na zlecenia gwiazd, takich jak Taylor Swift, Ed Sheeran, albo zespołów takich jak Maroon 5 i One Direction, stąd poznałam mojego poprzedniego chłopaka, ale hmmm... nie mogło być wiecznie pięknie. Nie dostał tego czego chciał i mnie zostawił, ale w sumie teraz już wiem, że nic nie straciłam. Nie żałuje tamtego okresu, ktoś mi kiedyś powiedział, że czas w którym byliśmy choć przez chwile szczęśliwi nigdy nie jest stracony. I wiecie co? Jestem mu wdzięczna za te kilka miesięcy, ale nie chce pakować się w żaden związek, chce być wolna i korzystać z życia, a w tym pomagają mi przyjaciele.
- Dziękuje. - powiedziałam wysiadając i płacąc taksówkarzowi.
Weszłyśmy do domu.
- Jesteśmy! – krzyknęłam.
Wnętrze? Hmmm… ciężko jest mi to opisać, bo ja właściwie nie cierpię tego domu, dlaczego? Bo tutaj byłam wychowywana przez Niańki, nie przez rodziców, bo ich wiecznie nie było w domu, nie mam im tego za złe. Nie chcieli, żeby nam czegokolwiek brakowało, ale za to ja przypłaciłam samotnym dzieciństwem. Nie chciałam tego samego dla Suzi, więc to ja się nią zajmowałam odkąd tylko mogłam.
Zdjęłam kurtkę i odwiesiłam ją na wieszak. Z kuchni dobiegło nas wołanie mamy.
- Dobrze, za jakąś godzinę wychodzimy na obiad.
- Mamo! – zawołałam wchodząc do kuchni. – Umówiłam się z Leilą.
- Przykro mi będziesz musiała to przełożyć, mamy wam coś ważnego do powiedzenia z tatą. – powiedziała tonem, który nie przyjmował sprzeciwu.
- To nie fair! – powiedziałam.
- Nelly nie dyskutuj ze mną macie być gotowe za godzinę. – powiedziała. – I idź się lepiej przebierz. – wyszłam z kuchni i skierowałam się na schody. – I nie chce widzieć Cię w spodniach, masz ubrać sukienkę! – usłyszałam krzyk z kuchni.
- Yhhh… nienawidzę sukienek. – mruknęłam do siebie.
Weszłam do swojego pokoju, jedyne miejsce w tym domu jakie uwielbiam, no dobra prawie, bo mam jeszcze swoją pracownię połączoną ze studiem. Mój pokój? Hmmm… to połączenie trzech kolorów, białego, granatowego i czarnego. Jedna ściana to było lustro, ogromne lustro, druga, naprzeciwko była czarna, a pozostałe dwie były granatowe. Miałam ogromne, pół okrągłe białe łóżko. Z sufitu zwisała okrągła pół szklana huśtawka dwu osobowa. Uwielbiałam w niej leżeć, zwłaszcza, że jest koło okna, a ja kocham patrzeć na naturę. Podłoga jest  wyłożona bladymi panelami. A naprzeciwko łóżka wisiał ogromny telewizor, które przeważnie używałam do słuchania muzyki. W jednym kącie pokoju była czarna lampa stojąca, w drugim rogu stoi długi stolik, który służy mi również za półkę. A na długości trzeciej ściany mam ogromną szafę wnękową. No ale to by było na tyle o moim pokoju, czas mi ucieka. Weszłam do mojej garderoby i wzięłam czystą bieliznę, i jedną z moich „ukochanych” sukienek. Skierowałam się do łazienki, zdjęłam brudne ubrania i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę, nałożyłam szampon, o zapachu cytrusów, na włosy, kiedy go już napieniłam, zaczęłam się mydlić. Po 20 minutach wyszłam na kafelki. Biała podłoga i czarne ściany z delikatnymi białymi akcentami. Do tego w wystroju były elementy turkusowego. Owinęłam się ręcznikiem, i zaczęłam suszyć włosy. Po czym delikatnie je rozczesałam. Założyłam na siebie bieliznę i wciągnęłam sukienkę. Jaki był w niej jedyny plus? Zdecydowanie kolor. Była czarno – szara. A mianowicie góra była szara a dół czarny i falbaniasty. Nie muszę chyba mówić, że jest do kolana? To dobrze, bo długiej suknki nigdy nie włożę. Do tego założyłam trampki, o tak o butach nie było mowy. I z wielkim uśmiechem wyszłam na korytarz. Przechodząc obok pokoju, mojej siostry dostrzegłam dwunastolatkę, przed łóżkiem, na którym były rozłożone sukienki. Tak, Suzi kocha się przebierać a zwłaszcza w sukienki.
- Suzi, czemu nie jesteś jeszcze gotowa? – weszłam do niej i od razu w oczy rzuciły mi się plakaty, odpędziłam ten widok od siebie i spojrzałam na dziewczynkę.
- Bo nie mogę się zdecydować. – powiedziała siadając ze zrezygnowaniem na łóżku.
- Mała we wszystkim będziesz ładnie wyglądać. – powiedziałam całując ją w czoło. – Masz, ubieraj tą. – podałam jej niebieską sukienkę do kolana.
- Dziękuję. – rzuciła mi się na szyję.
- Nie ma za co. – zaśmiałam się. - A teraz ubieraj się, bo chyba nie chcemy denerwować mamy. – zajęłam się chowaniem reszty sukienek do szafki.
Kiedy skończyłam, odwróciłam się do siostry, która z uśmiechem stała przede mną.
- Hmmm… wiesz co? – spojrzałam na nią drapiąc się w podbródek. – Coś można by tu było jeszcze zmienić. – powiedziałam podchodząc do niej z uśmiechem.
Spojrzała na mnie, sięgnęłam ręką do jej włosów i zsunęłam z nich gumki. Przeczesałam jej włosy.
- Wyglądasz ślicznie. – powiedziałam patrząc na nią.
- Ty również. – przytuliła się do mnie.
- Chodź idziemy. – powiedziałam biorąc ją za rękę.
Zeszłyśmy schodami na dół, gdzie czekali już na nas rodzice.
- No to idziemy. – powiedział tata otwierając drzwi.
Wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się do samochodu. My z Suzi zajęłyśmy miejsca z tyłu a oni z przodu i ruszyliśmy z podjazdu….


No to oto i pierwszy rozdział :)
Jak wam się podoba?
Wiem nie jest to pierwszorzędne, ale dajcie mi szansę.
Dopiero zaczynam obiecuję, że będzie lepiej :)
Zapraszam do komentowania bo to droga do kolejnego rozdziału ;)
Pozdrawiam i do następnego. ^.^

niedziela, 6 lipca 2014

Wstęp


Jestem Nelly, mam 17 lat. Moje oczy są przeważnie szare, ale zdarza się też, że i zielone, co powoduje, że całkowicie kontrastują z moimi aktualnie długimi turkusowymi włosami. Lubię rysować, grać w piłkę nożną, siatkową, koszykową i ręczną. Kocham słuchać muzyki, czytać i jeździć rowerem. Uwielbiam oglądać komedie romantyczne przy czym zawsze towarzyszy mi paczka chusteczek higienicznych i kubełek lodów czekoladowych. Nie mam chłopaka i nie chce go mieć, ponieważ przez ostatniego już i tak się dość nacierpiałam. No i zaczęłam wyznawać zasadę "No boyfriend no problem" A teraz tak, jaka jestem? Trudno mi powiedzieć, bo nie lubię o sobie mówić, ale dobra zrobię wyjątek. Więc tak jestem przeciętną dziewczyną, chociaż nie do końca, mam charakterek. Jestem miła tylko dla osób, które lubię i mnie nie zraniły lub nie wyprowadziły z równowagi. Nienawidzę gdy ktoś mi przerywa lub przeszkadza w wykonywanej przeze mnie czynności. Jeśli zajdzie taka potrzeba potrafię być chamska, wredna, arogancka, w skrócie, zajdź mi za skórę a stanę się twoim koszmarem. Mam alergię na natrętnych kolesi, palaczy i ćpunów. Coś jeszcze jest takiego ważnego, co powinniście wiedzieć? Niech pomyślę, a no tak już wiem, jeśli ktoś krzywdzi bliskich mi ludzi, robi się między nami nie przyjemnie i staje się moim wrogiem numer jeden. Zapomniałabym, kocham grę w bilard, i moim skromnym zdaniem powiem, że jestem w tym najlepsza. Uwielbiam rywalizację. I dla facetów jestem raczej zimna, oschła i wredna. Chociaż są dwa wyjątki. Pierwszy mój tata, a drugi to mój najlepszy przyjaciel, który jest dla mnie jak brat. Oprócz niego mam jeszcze moją najukochańszą przyjaciółkę. Mamy gorsze dni chyba jak każdy, często wrzucamy sobie na wzajem, ale nam wolno, prawda? Często rzucamy w siebie "nożami", ale jedno jest pewne dla tej dwójki mogłabym skoczyć w ogień. Traktuję ich jak moją rodzinę, a przecież dla rodziny jest się w stanie zabić. Wszystko układało się u mnie jak najlepiej. I dalej tak by zostało, gdyby nie pewna osoba, która z buciorami wlazła w moje życie. Pewnie chcielibyście poznać moją historię, co? W sumie, czemu nie? Sama jestem ciekawa jak to się potoczy...